PODSUMOWANIE RUNDY JESIENNEJ W KLUBACH GMINNYCH: Rozmowa z Tomaszem Kaczmarkiem, kierownikiem „Zrywu Głębowice”

0
646
Groundhopping Wlkp.

Rozmowa z Tomaszem Kaczmarkiem, kierownikiem „Zrywu Głębowice”, zespołu grającego w klasie B, w grupie Wrocław I.

Jak mówi, „Zryw Głębowice” jesteśmy bardzo młodym klubem.
– Rozpoczynaliśmy ponad dwa lata temu nie mając nic. Dosłownie nic: ani strojów, ani siatek po prostu żadnego sprzętu. Przez te dwa lata uważam że naprawdę udało się zrobić bardzo dużo: Remont boiska – oczywiście dzięki pomocy lokalnego samorządu. Zakupiliśmy dwa komplety stroi, każdy z zawodników otrzymał :dresy, strój, torbę na rzeczy, koszulkę treningową, koszulkę termo aktywną, kurtkę klubową. Ciągle piszemy różnego typu projekty o finansowanie naszej działalności. Naszym marzeniem są trybuny i szatnia dążymy to tego marzenia. Mamy najmłodszy zespół w lidze, gra u nas dużo nastolatków. Staramy się jak możemy. Jednak ciężko nam namówić zawodników do gry u nas. Inne zespoły nie mają tego problemu istnieją już parę dekad, my dopiero zaczynamy. Proszę nas nie skreślać, jeszcze pokażemy na co nas stać – mówi Tomasz Kaczmarek

Jak podsumowałby Pan jesienną, nietypową rundę? Skąd ostatnie miejsce w tabeli?

– Na pewno jeśli chodzi o wynik czysto sportowy to runda jest dla nas ogromnym rozczarowaniem. Spodziewaliśmy się ciężkiego okresu, ponieważ zespół przechodzi turbulencję i przebudowę. Jednak trzeba powiedzieć szczerze, że nikt w najczarniejszych snach nie brał pod uwagę tego, że zakończymy rundę na ostatnim miejscu i z tak małą liczbą punktów. Złożyło się na to wiele czynników, między innymi słaba frekwencja niektórych zawodników na meczach, co za tym idzie brak zgrania zespołu. Transfery, które planowaliśmy przed rozpoczęciem sezonu w dużej większości niestety nie doszły do skutku. Małe doświadczenie zespołu, naszą kadrę w większości stanowią zawodnicy bardzo młodzi którzy w niejednym przypadku dopiero zaczynają swoją przygodę z grą w piłkę. Jednak nie wszystko było słabe, są też plusy. Zrobiliśmy duży skok jeżeli chodzi o infrastrukturę i wygląd wizerunkowy zespołu. Na ogromny plus należy zaliczyć to, że nasze szeregi zasiliło dużo bardzo młodych zawodników, to rokuje dobrze na przyszłość.

Za jakie elementy gry może pochwalić Pan swoich zawodników, a nad czym muszą jeszcze popracować?

– Ciężko tak teraz wymienić za co można pochwalić zespół a za co nie. Na pewno pochwalić należy większość zawodników za podejście do gry. Oni naprawdę żyją tym zespołem, interesują się kto będzie na meczu kto nie, przekazują swoje spostrzeżenia. Nakręcają się sami miedzy sobą żeby była jak największa frekwencja na treningach i meczach. Popracować należy na pewno nad podejściem taktycznym zespołu do meczu. Trzeba wyrobić pewne automatyzmy, muszą wiedzieć jak się ustawić w stosunku do przeciwnika. Kiedy można opuścić swoją strefę a kiedy nie. Kiedy kolegę trzeba asekurować, a kiedy można sobie pozwolić na powolny powrót do obrony. W zespole potrzeba też wzmocnień w postaci doświadczonych zawodników, ale to już rola moja i zarządu.

Który z zawodników zasługuje na szczególną pochwałę za grę w jesiennej rundzie?

-Piłka nożna jest sportem drużynowym, wygrywają wszyscy i wszyscy przegrywają. Nie wypada wyróżniać jakichkolwiek zawodników. Jednak pozwolę sobie na wyjątek i wyróżnię Janka Juzwe. Niewątpliwie zasługuje na wyróżnienie. W większości meczów ciągnął nasz zespół, zawsze daje z siebie 100% nigdy nie odpuszcza. Jest dobrym przykładem dla młodych zawodników.

Podczas rozgrywek pojawił się problem z wąską kadrą. Czym był on spowodowany?

-Tak, to niewątpliwie był spory problem. Złożyło się na to wiele rzeczy: kwarantanny, praca zawodników w systemie zmianowym, różnego typu imprezy okolicznościowe oraz kontuzje. To jest normalna rzecz każdy gra dla przyjemności nie zarobkowo, więc nie zawsze można być obecnym na meczu. Te wszystkie powody są jak najbardziej do zaakceptowania i do przyjęcia. Jednak każdy zespół się składa z różnych charakterów, jedni grają do końca inni odpuszczają.  Niestety niektórzy zawodnicy po kilku słabszych wynikach po prostu przestali przyjeżdżać na mecze. Wiadomo że to wyniki budują drużynę, ale takiego podejścia niektórych zawodników nigdy nie zrozumie. Albo jesteś mężczyzną i dotrzymujesz danego słowa albo nie. Takie jest moje zdanie.

Co jeszcze sprawiało drużynie największą trudność podczas rundy jesiennej?

– Na pewno to, że nie gramy u siebie w Głębowicach. To jest spora trudność. Oczywiście boisko w Wińsku jest bardzo piękne i na pewno najlepsze w tej klasie rozgrywkowej, ale jest też niestety bardzo duże. Jesteśmy drużyną, która dobrze się czuje na mniejszych boiskach. Bardzo ciężko było się nam przestawić na grę na tzw. ,,lotnisku”. To nie są wytłumaczenia, bo oczywiście zawiedliśmy sportowo na całej linii, ale rozgrywanie meczów w roli gospodarza na ogromnym boisku też nam nie pomogło.

Podobnie jak wiosną, na trybunach niemal nie było widowni. Czy zespół odczuwał brak kibiców podczas rozgrywek?

-Już prawie półtora roku gramy w roli gospodarza poza Głębowicami, zdążyliśmy się przyzwyczaić do braku większej ilości kibiców na meczu.

Zryw Głębowice nie grał na swoim boisku. Jak dawaliście sobie radę organizacyjnie? Gdzie odbywały się mecze?

-Organizacyjnie nie stanowiło to dla nas większego problemu. Wbrew pozorom nasz zespół jeżeli chodzi o sprawy organizacyjne i zarządzanie to jest naprawdę na dobrym poziomie. Bardziej problem był w sferze mentalnej, ponieważ każdy miał z tyłu głowy myśl, że mimo bycia gospodarzem w tym meczu to w sumie gramy na wyjeździe. Najpierw rozgrywaliśmy mecze na boisku w Warzęgowie, ostatnią rundę na stadionie w Wińsku. Chciałbym tutaj skierować podziękowania zarówno dla Ruchu Warzęgowo i GOSTiR Wińsko za wynajem boiska i za naprawdę dobrą współpracę.

Kiedy wrócicie do gry na własnej murawie i co się na niej zmieni?

-Do gry na ,,Zryw Arena” wrócimy już na wiosnę. Nie możemy się doczekać tej chwili. Zmieni się bardzo dużo, gra przed swoją publicznością to zupełnie inna motywacja. Na mecze przychodzą rodziny zawodników, każdy chce się pokazać z jak najlepszej strony. Zupełnie inaczej gra się na boisku gdzie znasz każdą kępkę trawy, wiesz gdzie może być mokro a gdzie twardo. Zapewne trochę zajmie czasu zanim poznamy na nowo nasze boisko. Ponieważ płyta przeszła gruntowny remont, zostały zakupione nowe bramki, zamontowane piłko chwyty i ogrodzenie. Również budki dla zawodników będą nowe i mamy ogromną nadzieję że uda nam się znaleźć fundusze na zakup trybun dla kibiców.

Koronawirus krzyżuje plany wszystkim, również sportowcom. Najprawdopodobniej nie będą się odbywały tradycyjne rozgrywki futsalowe. Jak zamierza Pan zadbać o formę zawodników zimą? Czy będą to drużynowe przygotowania czy z powodu pandemii postawi Pan na treningi indywidualne?

– Nie jestem trenerem więc nie będę się wypowiadał na ten temat, to nie moje kompetencję. Treningi Indywidualne na poziomie klasy B nie są możliwe do wykonania.

Jakie cele stawia Pan przed drużyną w rundzie wiosennej? Na którym miejscu w tabeli chciałby Pan zakończyć sezon?

– Na pewno celem jest lepsza gra oraz stabilizacja składu. W dalszym ciągu planujemy ogrywać jak najwięcej młodych zawodników, taka filozofia z czasem na pewno zaprocentuje. Celem koniecznym też jest wzmocnienie kadry kilkoma doświadczonymi zawodnikami, ale to już moją w tym głowa i zarządu. Chciałbym żeby każdy z zawodników cieszył się na myśl że jest członkiem zespołu Zryw Głębowice. Gra ma sprawiać przyjemność, a nie jakąś niepotrzebną presje. Celem jest utrzymanie bardzo dobrej atmosfery w zespole oraz poprawa lokaty w tabeli.

Czego powinniśmy życzyć drużynie Zrywu Głębowice na nadchodzący czas?

– Przede wszystkim zdrowia wszystkich zawodników, cierpliwości oraz szczęścia.

Dziękuję za rozmowę.
Zdjęcia dzięki uprzejmości Groundhopping Wlkp.

 

Zdjęcia dzięki uprzejmości Groundhopping Wlkp.

 

 

 

Reklama